30.12.2005

ORLEN Team gotowy do startu

ORLEN Team jest już gotowy do startu w 28. edycji Rajdu Dakar. Motocykle Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego przeszły dzisiaj pomyślnie badanie techniczne, a sami zawodnicy dopełnili także czasochłonnych procedur administracyjnych. Dwa KTM-y oraz Nissan Pick-up Krzysztofa Hołowczyca i Jean-Marca Fortina znajdują się w zamkniętym parku maszyn, a jutro rano pojawią się na rampie startowej zlokalizowanej przy Avenida da India nad brzegiem Tagu w Lizbonie.

- Moim głównym celem jest w tym roku „wbić się” do pierwszej dziesiątki - powiedział po badaniu technicznym Jacek Czachor. – Już raz tego dokonałem, ale teraz nie będzie łatwo ten wynik powtórzyć. Konkurencja jest duża. Jeszcze nigdy nie rywalizowałem z tak dużą grupą motocyklistów. Mamy też sporo zmian w samym rajdzie. Jedna z nich to ograniczenie prędkości do 150 km/godz co nie specjalnie mnie cieszy, bowiem zawsze byłem szybkim zawodnikiem. Druga jest dla mnie bardziej korzystna. Ograniczenia w korzystaniu z GPS-u nie powinny być w moim przypadku dotkliwe, bowiem jestem dobrym nawigatorem.

Trzecia „nowość” to duża grupa młodych, żądnych sławy kierowców. O miejscu w pierwszej dziesiątce myśli podobnie jak ja grupa trzydziestu, może czterdziestu rywali. Ja jestem już doświadczonym zawodnikiem i spróbuję się nie dać. Trasa będzie trudna i niebezpieczna. Wiedzie między innymi przez górskie tereny Maroka. W przeszłości wielu uczestników Dakaru łapało tam kontuzje i odpadało. Trzeba więc wykazać się spokojem na tych zdradliwych, pokrytych skałami trasach. A później jest już piaszczysta i potwornie trudna Mauretania. Mamy tam bardzo długie odcinki specjalne, nawet po 600 kilometrów. Od początku zamierzam jechać szybko, ale rozsądnie, tak aby w Maroku nie uszkodzić motocykla i nie mieć żadnych problemów natury zdrowotnej. A w Mauretanii pojechać takim tempem, które pozwoli awansować do pierwszej dziesiątki – zakończył kapitan ORLEN Team.

Walka z czasem dla Marka Dąbrowskiego rozpoczęła się dużo wcześniej niż w Lizbonie. – Tak naprawdę to od operacji w szpitalu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – przyznaje drugi z polskich motocyklistów. - Tam niestety poniosłem porażkę, bowiem zabieg chirurgiczny nie był udany. Teraz jest już dużo lepiej, ale myślę, że dopiero po pierwszych dniach będę wiedział na co mnie stać po kontuzji. Nie wiemy także czego można się spodziewać po dwóch OS-ach w Europie. Po raz pierwszy są tak długie. Jeżeli spadnie deszcz to na gliniastej nawierzchni będzie bardzo ślisko. Nasze „pustynne” motocykle nie są za bardzo przystosowane do takich warunków. Gdyby nie mój wcześniejszy wypadek to wymarzone próby byłyby dla mnie w Maroku. Lubię taką niebezpieczną, „twardą” pustynię. Jestem bardzo mile zaskoczony udoskonaleniami w moim motocyklu. Automatyczne sprzęgło będzie dla mnie bardzo dużym ułatwieniem. Firma KTM oddała do mojej dyspozycji motocykl w najlepszej specyfikacji. Będę nim startował również w innych rajdach w sezonie 2006 – powiedział Marek Dąbrowski.