Klub Jeździecki Polonez w Damnicy stawia na rozwój młodych zawodników. Dzieci i młodzież uczą się tu nie tylko sportowej rywalizacji, ale mają również okazję nawiązać wyjątkowe relacje ze zwierzętami.
Zawodnicy damnickiego klubu na swoim koncie mają już niejeden sukces – to chociażby zwycięstwa w cyklu Zawodów Jeździeckich Baltic Cup. Jak podkreśla prezes klubu, Henryk Kozłowski, celem działalności klubu jest nie tylko zdobywanie medali i wysokich lokat na zawodach, ale przede wszystkim popularyzacja jeździectwa w regionie.
- Zawodników regularnie jeżdżących w klubie mamy około 40, natomiast jeżeli chodzi o zajęcia dla dzieci, uczestniczy w nich ponad 100 osób. Istniejemy osiem lat, ale zdobyliśmy już wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski Północnej. Mamy też powołania do kadr. Klub prężnie działa. Mamy misję – upowszechnić jeździectwo i uaktywnić młodzież. Chcemy, żeby jak najwięcej osób jeździło konno, chcemy wyjść z elitaryzmu tego sportu, żeby jak najwięcej osób „złapało bakcyla”. Najważniejsza jest radość, uśmiech dzieci i ich zadowolenie, że mogą korzystać z tej infrastruktury – mówi Henryk Kozłowski.
Konie uczą odwagi i wytrwałości
Na zajęciach w klubie, młodzież zawiązuje przyjaźnie nie tylko z rówieśnikami, ale przede wszystkim ze zwierzętami.
- Konie potrafią bardzo szybko zobaczyć o co dziecku chodzi, co się z nim dzieje. Jeżeli dziecko ma pewne emocje, koń je wyczuwa. Dzięki temu tworzy się specyficzna relacja między dzieckiem a zwierzęciem. Dzieci bardzo je lubią i zaprzyjaźniają się z nimi. Programy takie jak ten ORLENU, powodują, że hipoterapia jest szerzej dostępna – zauważa Grzegorz Tuszyński, hipoterapeuta w klubie Polonez.
Rodzice zawodników podkreślają, że z klubowych treningów ich dzieci wynoszą mnóstwo cennych wartości. Zdobywają doświadczenie sportowe, ale również budują swoją osobowość.
- Zajęcia dają dużo naszym dzieciom - uczą ich cierpliwości, koncentracji, ale przede wszystkim dzieci mogą spędzić czas na świeżym powietrzu. Zajęcia są odskocznią od codzienności, od szkoły. Córce bardzo się to podoba – mówi Agnieszka Remus, mama Mai.
- Myślę, że to najlepsze miejsce do tego, żeby zaczynać swoją karierę sportową. Jako rodzic czuję się bardzo wyróżniona, że moja córka może trenować w klubie, w którym mamy do czynienia z prawdziwą szkoła jeździecką, z kunsztem, klasą, wysoką kulturą – wymienia Marta Andrzejewska, mama Zofii. - Córka była kiedyś osobą bardziej wycofaną, natomiast kontakt ze zwierzęciem spowodował, że nabrała pewności siebie. Widzę jej ogromny rozwój, zwłaszcza emocjonalny, bardzo szybko dojrzała.
Jak treningi i swoje relacje ze zwierzętami oceniają same zawodniczki?
- Trenuję w klubie od około dwóch lat. Najbardziej zaprzyjaźniłam się z Monte – jest to kuc, na którym obecnie startuję w zawodach. Mam kilka sukcesów, startowałam w Baltic Cup. W stajni ludzie są świetni, każdy może tu na sobie polegać i jesteśmy praktycznie jak jedna rodzina – mówi Aniela Gorzkowska.
- Przez dwa lata systematycznie trenowałam z panem Henrykiem, co dało mi to możliwość dużego rozwoju. Od niedawna mam swojego konia i tak naprawdę wkraczamy na naszą wspólną drogę. Z treningu na trening czuję, że ta relacja się coraz mocniej zacieśnia. Czas, który spędzamy z koniem przed i po treningu jest bardzo ważny w budowaniu wspólnej relacji, aby móc porozumiewać się ze sobą i być jednością – ocenia Zofia Andrzejewska.