14.01.2009

Dzień przerwy w Rajdzie Dakar

Uczestnicy Rajdu Dakar przejechali 680 km z Copiapo w Chile do Fiambali w Argentynie spokojnym tempem. Nie było ścigania, bo 11. etap został odwołany z powodu porannej mgły. Zawodnicy ORLEN Team pokonali tę trasę w niewiele ponad pięć godzin.

Każdy oszczędzał swoją maszynę, bo na biwaku we Fiambali nie było wozów serwisowych i ewentualne usterki każdy zawodnik musiałby naprawiać sam. 11. i 12. etapy miały tworzyć maraton, czyli dwudniowy odcinek bez możliwości korzystania z serwisu. Ale trudno mówić o maratonie, gdy nie było dziś ścigania. ORLEN Team dotarł na miejsce po południu. Zawodnicy zabrali się za przygotowywanie roadbooków na następny dzień. Większość czasu spędzili pod namiotem, bo na zewnątrz była burza piaskowa. A na dodatek panował upał. W nienajlepszym humorze był Jacek Czachor, który dowiedział się, że do jego czasu doliczono 4 godziny kary za ominięcie waypointa na dziesiątym etapie. Kapitan ORLEN Team spadł na 21. miejsce w klasyfikacji generalnej. Wieczorem motocykliści wymienili tylne koła, a Krzysztof Hołowczyc z pilotem Jeanem-Markiem Fortinem dokonali przeglądu swojego Nissana Navary.

W czwartek kolumna Rajdu Dakar wyruszy na trasę 12. etapu z Fiambali do La Rioja (518 km, w tym 253 km odcinka specjalnego.

Krzysztof Hołowczyc: Przyjechaliśmy do Argentyny drogą, która wiodła bardzo wysoko. Najwyżej było 4800m nad poziomem morza. Przepiękne widoki. Szkoda, że odcinek odwołany, bo chcielibyśmy odrobić trochę minut do wyprzedzającego nas Norwega. Z drugiej strony mamy świadomość, że nie tylko my jesteśmy zmęczeni, ale również sprzęt czasami zawodzi, co wczoraj było widać. Dzisiaj trochę odpoczywamy, aczkolwiek jest strasznie gorąco, wieje wiatr, który powoduje niewielką burzę piaskową. Trzeba to przetrwać. Siedzimy i kwitniemy. Jutrzejszy dzień ma być bardzo ciężki. Będzie dużo sypkiego piasku i dużo roboty.

Jakub Przygoński: Przejechaliśmy dzisiaj sześćset kilometrów. Dojazdówka była nie tylko po asfalcie, lecz również po szutrze, więc na motocyklu czuje się te kilometry. Tutaj jest straszny kurz. Musimy sami przygotować nasze motocykle. Wyminiemy tylne koło. Przygotowujemy roadbook na jutro. Strasznie wieje wiatr, okropny kurz i bardzo gorąco, a trzy godziny temu w górach na wysokości 4700m było zero stopni.

Jacek Czachor: Dostałem karę czterech godzin za ominięcie waypointa na dziesiątym etapie. Chcę dojechać do mety i na tym jestem skoncentrowany.